Dwugłos o Platformie Connecto. Odcinek 1: Elektroniczny obieg dokumentów
Maciej i Artur rozmawiają o systemie do zarządzania firmą „Platforma Connecto”, który jest systemem szytym na miarę. Tematem odcinka jest Elektroniczny Obieg Dokumentów. Zobacz VIDEO.
- Czym jest elektroniczny obieg dokumentów?
- Po co wprowadzać elektroniczny obieg dokumentów?
- Co zmieniła pandemia?
- Jaką wiedzę kryje dokument elektroniczny?
- Co łączy dokumenty i działania?
- Jak elektroniczny obieg pomaga pracownikom?
- Co można analizować?
- Czy jest to narzędzie dla korporacji?
- Jakie dokumenty znajdują się w obiegu?
- Czy jest możliwy standardowy obieg?
- Dlaczego warto szyć na miarę?
- Co łączy system z pudełkiem klocków?
- Jak zwraca się inwestycja w system?
- Co łączy system z białą kartką?
- Czy to się opłaca?
- Dlaczego warto?
Maciej Latała pracuję w firmie Connecto w oddziale sosnowieckim. Ze spółką jest związany od 13 lat.
Artur Popławki odpowiada za rozwój oddziału łódzkiego, który istnieje już 10 lat.
Dwugłos o Platformie Connecto
Artur Popławki: Zapraszamy Państwa do naszego podcastu, w którym będziemy rozmawiać o elektronicznym obiegu dokumentów. Czym w ogóle są obieg dokumentów i elektroniczny obieg dokumentów?
Maciej Latała: Gdybym miał odpowiedzieć na to pytanie, to przede wszystkim posłużyłbym się pewnymi przykładami, które spotykam w codziennej pracy. Jeżeli miałbym określić obieg dokumentów, to głównie bym określił to w formie takiej, że każdy dokument, który wypływa do firmy musi być przekazywany do różnych osób, które muszą w jakiś sposób się nim zająć.
Wiadomo, że mamy pewne wyróżnienie związane z takim klasycznym obiegiem dokumentów, gdzie mówimy o fizycznym dokumencie, który jest przekazywany z biurka na biurko, jak można by to rzec. A czym innym w formie elektronicznej, czyli jako elektroniczny obieg dokumentów. Pytanie, Artur, po co taki obieg dokumentów elektronicznych firmy miałby wprowadzać?
A.P: Prosta rzecz. Tak jak wspomniałeś o dwóch formach: o formie tradycyjnej, fizycznej i o formie elektronicznej. Forma tradycyjna jako fizyczny wymiar dokumentu, papieru, który trafił do firmy, może być w oryginale przekazana tylko do jednej osoby. Mamy jeden egzemplarz, który łatwo zagubić, który nie wiadomo tak naprawdę, gdzie w danym momencie się znajduj. Wie tylko osoba, która go w danym momencie posiada. Można oczywiście zrobić kopie i przekazać taki dokument wielu osobom, jednak oryginał będzie w swojej formie niezmienny.
Ja wręcz bym powiedział, że wielkość firmy nie determinuje tego, jak system będzie wdrożony. Uważam, że często mniejsi klienci mają wyższe wymagania, bardziej procesy chcą uszczelnić, zautomatyzować, przypilnować, aby na danym szczeblu było wykonane dokładnie to, co ma być wykonane.
Czas przekazywania dokumentu w formie papierowej, przechodzenia z pokoju do pokoju czy nawet z biurka do biurka, czy też w dzisiejszych czasach, gdzie często odległości pomiędzy danymi pracownikami są liczone w dziesiątkach czy setkach kilometrów, nie ma szans się sprawdzić, nie ma szans być efektywny. Natomiast elektroniczny obieg dokumentów umożliwia znacznie szybszą drogę przekazywania informacji, dokumentów również do grupy osób, które mogą się z tym zapoznać, szybciej podjąć pewne decyzje, działania, udzielić odpowiedzi czy też zaplanować jakieś aktywności związane z koniecznością obsługi tego dokumentu.
Moment kluczowy dla wielu firm
M.L: Ja myślę, że to też taki moment kluczowy dla wielu firm związanych – właśnie z tym obiegiem dokumentów klasycznym, a pomyślunku o takim obiegu elektronicznym… to był ten nieszczęsny 2020 rok, który pewnie wszyscy pamiętamy…, więc wtedy firmy, właśnie w czasie tej pandemii, kiedy praktycznie wszyscy zaczęli pracować z domu, spowodowało nagle świadomość, że to, co na co dzień miałem dostępne na swoim biurku, tudzież – załóżmy – w jakiś segregatorach, albo miałem osobę w firmie, która była w stanie mi pewne dokumenty przygotować, podać… to jeżeli byłem w tym momencie w domu, no to to było tak naprawdę niemożliwe.
Cykl życia i przyzwyczajenia ludzi
A.P: Tak, masz rację, to był zdecydowany impuls do tego, aby pomyśleć, a nawet nie pomyśleć, ale aby jak najszybciej dostosować się do środowiska, które nagle, tak naprawdę z dnia na dzień, się zmieniło i wymagało wprowadzenia innych metod komunikacji, przekazywania informacji, innej organizacji pracy. Zresztą to, o czym teraz rozmawiamy, to nie tylko gwałtownie przyspieszyło na rynku przedsiębiorstw, to samo dotyczyło urzędów, instytucji, służby zdrowia. Tak, że można zaryzykować i powiedzieć, że naprawdę pandemia miała jakiś pozytywny skutek, bo dużo elementów podniesienia świadomości, nowych narzędzi, usprawnień ostatnimi laty się pojawiło.
Co więcej, weszło całkowicie już w cykl życia i przyzwyczajenia ludzi. No chyba mało kto sobie teraz nie wyobraża nie mieć możliwości… – oczywiście pomijam miejsca, w których to jest nierealne – do pracy zdalnej, załatwienia czegoś przez telefon, przez telekonferencję czy też właśnie za pośrednictwem elektronicznego obiegu dokumentów, bez konieczności dowiezienia czy odbioru czegoś w firmie, podpisania własnoręcznie długopisem, bo takie informacje są możliwe do przetworzenia elektronicznie.
Wszystkie sytuacje pod kontrolą
Elektronicznie jesteśmy w stanie w pełni śledzić, kto dany dokument przyjął, kto go zarejestrował, komu i kiedy przekazał, kto w danym momencie za to odpowiada, więc tutaj sytuacja jest bardzo przejrzysta, w pełni kontrolowana i dająca informacje tam, gdzie jest to potrzebne.
M.L: To tak naprawdę dzięki temu, że mamy ten system i go wykorzystujemy, to ja mogłem sobie zarejestrować taki fakt, że załóżmy dany klient potencjalny czy klient, którego obsługujemy, skontaktował się z nami w jakimś określonym temacie. Ja mogłem to przekazać do któregoś z handlowców, żeby on pewne działania podjął. Teraz znowu – nie było sytuacji, w której nie wiem czy – załóżmy – dane zadanie było wykonane, czy też nie, tylko ja mogę to w systemie zobaczyć.
Zawsze mogę się skontaktować, czy to przez jakieś wideokonferencje, czy po prostu telefonicznie, w takim klasycznym ujęciu, żeby coś doprecyzować, ale wszystko znajduję w systemie. Ja widzę, czy z tego zapytania – załóżmy – została wysłana oferta, jeżeli oferta została wysłana. Czy to nie jest tak, że została wysłana i ktoś o temacie zapomniał? Tylko też widzę, czy jest np. ustalone jakieś działanie, które ma przypomnieć o tym, żeby porozmawiać z klientem itd. Czyli w ramach tego, że mam taki system ja mogę – czy to pracując z domu czy z biura – cały proces od zapytania ofertowego po końcową umowę prześledzić w łatwy sposób, historycznie, no bo wiadomo, to jest też praca taka bieżąca, operacyjna, ale to też chodzi o taką informację historyczną.
Fizyczna i elektroniczna postać
A.P: Dotknąłeś ważnego elementu. Zaczęliśmy tak naprawdę mówić o obiegu dokumentów, o ich fizycznej i elektronicznej postaci. Natomiast to, co zauważyłeś i co wypłynęło z tej historii, że często obsługa danego dokumentu, procesu jego życia w organizacji powiązana jest jakimś działaniem, z jakąś aktywnością. Na przykładzie procesu handlowego do takiego zapytania, które do nas wpłynęło, najczęściej wymagany jest kontakt z klientem, doprecyzowanie potrzeb, zdefiniowanie jakichś kluczowych, branżowych parametrów.
Te elementy trzeba często zaplanować. Nie uda się dodzwonić jednego dnia, to trzeba tego, aby o tym nie zapomnieć. Dzięki ewidencji takich działań mamy tę historię aktywności i to może dotyczyć tak naprawdę również nie tylko procesów handlowych. Może dotyczyć procesów związanych z negocjacjami umowy, która wymaga kontaktów z jednym, drugim działem firmy, z działem prawnym, i tak dalej. Tak, to tak jakby naturalne. Staram się ten temat przedstawić szerzej, że ewidencja działań, czyli takich informacji bieżących, nie tylko dotyczy działań handlowych, ale jest szerzej obecna w firmie, pomimo tego, że na co dzień może być niezauważalna.
M.L: Oczywiście ja się odnoszę, tak jak wspomniałem z uśmiechem, bo bliskie mojemu sercu są tematy handlowe. Natomiast tak jak mówisz, jeżeli mówimy o elektronicznym obiegu dokumentów czy o takim systemie, który ma nas wspierać w bieżącej pracy, no to wiadomo, że to nie jest jedyna komórka w firmie, jeden dział. Wiadomo, że mamy tą administrację, ten sekretariat, mamy jakieś działy – załóżmy – związane czy to z zamówieniami, czy jakieś działy controllingu. Wiadomo też, że zarząd w tym uczestniczy. Więc mówimy oczywiście o takim rozwiązaniu dla całej organizacji, no bo każdy, każda osoba ma jakieś swoje dokumenty, z których na co dzień korzysta.
Ewidencja informacji
A.P: Dotknąłeś teraz ważnej kwestii. Ewidencja informacji, dostęp do tych informacji jest ważny nie tylko dla osoby, która w danym momencie za nią odpowiada. Jest również istotna z punktu widzenia działu, osoby, która ten dział nadzoruje, a często jest istotna również z punktu widzenia innego działu, który oczekuje na pewne zadania, które zostaną wykonane, procesy które zostaną zakończone w jednym dziale, aby drugi mógł się tym zająć.
Czyli z jednej strony: pełen dostęp do aktualnych informacji, z drugiej strony planowanie tych elementów i działań w przód, z trzeciej strony pewnego rodzaju raportowanie i analiza tego, co się faktycznie zadziało lub co powinno się zadziać. Ja miałem projekt wdrożenia u klienta, gdzie kluczowym wskaźnikiem, który klient chciał analizować w toku obiegu dokumentów, był czas obsługi danego dokumentu – konkretnie chodziło o fakturę kosztową. To była firma, w której było kilkaset dokumentów dziennie, zespół który był za to odpowiedzialny – tam wydajność była kluczem.
Liczony był czas od momentu przekazania dokumentu do momentu przekazania do kolejnego etapu. Czyli wyliczany był tak naprawdę średni czas obsługi dokumentów. Z racji tego, że one się różniły ilością pozycji, to był dodatkowo wskaźnik, który nawet to z dokładnością do pozycji realizował. Akurat w tej branży – to była spedycja – ten czas obsługi i prędkość reakcji była kluczowa.
System nie tylko dla dużych
M.L: Ja powiem Ci, bo jak powiedziałeś kilkaset typów dokumentów, czy tam ilości tych dokumentów, żeby być bardziej precyzyjnym, powiem Ci, że teraz tak mi się również przypomniało, taki element, który często jest poruszany przez klientów, to jest kwestia, że system elektronicznego obiegu dokumentów jest wyłącznie dla korporacji.
Nie wiem, czy Ty się z tym spotykasz, czy nie? Ja się z tym spotykam i właśnie najczęściej mnie to dziwi, bo ludzie mają takie przeświadczenie, że ten elektroniczny obieg dokumentów musi się odnosić do tego, że załóżmy struktura organizacji to przynajmniej czterdzieści, pięćdziesiąt, sto osób, że mamy x-tam działów, że w ogóle jesteśmy firmą oddziałową, że nie jesteśmy w jednym miejscu, i w tym momencie jest uzasadnienie, żeby przekazywać te dokumenty…
Ja to troszkę odbieram w ten sposób, że ludzie patrzą przez pryzmat czy wdrożyć taki elektroniczny obieg dokumentów czy nie, ile kroków muszę wykonać do drugiego biurka. Jeżeli jest ich trochę więcej, no to wtedy faktycznie może trzeba zastanowić się nad elektronicznym obiegiem dokumentów. Jak jest ich mniej, to wtedy już nie ma uzasadnienia – bo ja na przykład słyszę tak: „bo my, załóżmy, siedzimy w jednym biurze, jest nas 20 osób i wszystkich mam pod ręką”.
To nie tylko narzędzie korporacyjne
A.P: Tak jak mówisz, nie jest to narzędzie tylko korporacyjne. Może tak było jeszcze 10 lat temu, na pewno przed pandemią… Na rynku już jesteśmy tyle lat i od wielu lat wdrażamy obieg dokumentów w średnich i mniejszych firmach. Natomiast to, co chciałem powiedzieć, to że faktycznie kiedyś tak było. To były olbrzymie budżety, długie projekty i narzędzia zarezerwowane dla rynku korporacyjnego.
W ramach tego, że mam taki system, ja mogę – czy to pracując z domu, czy z biura – cały proces od zapytania ofertowego po końcową umowę prześledzić.
Aktualnie technologia poszła na tyle do przodu, jest coraz tańsza, coraz bardziej powszechna, że to co kiedyś było zarezerwowane dla korporacji, jest wprowadzane na bieżąco w mniejszych firmach. Skala ilości, wielkości firmy pewnie jakieś znaczenie ma, bo im większa firma, tym tych dokumentów jest więcej. Z drugiej strony mamy projekty, gdzie mamy dosłownie kilku użytkowników i mamy takie, gdzie jest kilkuset. Ja wręcz bym powiedział, że wielkość firmy nie determinuje tego, jak system będzie wdrożony.
Mniejsi klienci mają wyższe wymagania
Uważam, że często mniejsi klienci mają wyższe wymagania, bardziej procesy chcą uszczelnić, zautomatyzować, przypilnować, aby na danym szczeblu było wykonane dokładnie to, co ma być wykonane, niż duże firmy, które z racji skali – i to chyba można powiedzieć – trochę mniej wagi przykładają do szczegółów, bardziej skupiają się na ogólnym wymiarze tego jak dane dokumenty mają krążyć.
A właśnie, nie poruszyliśmy w ogóle tematu… gdzieś się przewinęła faktura kosztowa, pismo, umowa… Jakiego rodzaju w ogóle dokumenty krążą w firmie i są wykorzystywane najczęściej?
M.L: Ja powiem Ci, że ja się już nauczyłem tego, że definiują te typy dokumentów klienci. Jeżeli pytasz mnie o typy dokumentów, to oczywiście poruszyliśmy kilka z nich, natomiast te, które najczęściej przychodzą mi do głowy, które są wykorzystywane przez naszych klientów to właśnie faktury kosztowe, kwestie umów różnego rodzaju, wiadomo, rejestr pism przychodzących, wychodzących to jest taka w sumie klasyka u każdego z klientów, ale ponadto – wiadomo – mamy takie dokumenty jak wnioski urlopowe, delegacje, dokumenty zapotrzebowania, kwestie zamówień…więc te dokumenty i ich typy tak naprawdę definiuje je klient.
A.P: Tutaj, w przypadku elektronicznego obiegu dokumentów, nie można powiedzieć, że sztuka jest sztuka. Coś, co wydawałoby się, że jest wystandaryzowane i klienci w większości przypadków, kierując do nas zapytania, mówią o obiegu faktury kosztowej… W każdym projekcie, który realizowaliśmy, ten dokument inaczej wygląda. Co innego może być jego źródłem. Kto inny i gdzie indziej rejestruje. Inne są parametry związane z opisem merytorycznym pozycji na tym dokumencie.
Procesy związane z automatyzacją
Często wykraczamy w procesy związane z automatyzacją – dokładnie kto, które pole, kiedy ma widzieć, nie ma widzieć lub musi uzupełnić – tak, aby proces był spójny. Akurat dokument kosztowy jest dokumentem, który w zdecydowanej większości przypadków również jest powiązany z systemem finansowo-księgowym, więc również jakby moment, czy nawet ilość momentów, w których dane są wiązane z systemem finansowo-księgowym też są różne. I z racji różnych potrzeb, różnej branży, różnego stopnia rozwoju organizacji, nie da się tego skopiować. Nie da się opracować stuprocentowego standardu, który będzie wszechstronny i możliwy do wykorzystania w przedsiębiorstwie.
M.L: Jeżeli poruszamy się w pewnych nagłówkach, tak jak wspomniałeś, że klient potrzebuje obiegu faktury kosztowej, chce rejestrować pisma, załóżmy, chce rejestrować umowy, to nagłówkowo można by powiedzieć, że każdy klient jest podobny. Natomiast wiadomo, że to jest tylko nagłówek, ale to co pod tym jest, to jak to się mówi, diabeł tkwi w szczegółach i z każdą organizacją należy to określić; to oprócz tego my to i tak dostosujemy do danej organizacji. Czyli klient nie dostanie w przysłowiowym takim znaczeniu, że będzie z armaty strzelał do muchy, tylko będzie miał rozwiązanie takie skrojone pod swoje potrzeby. I dwa – nawet jeżeli potencjalnie będzie chciał w przyszłości coś rozszerzyć, to ma już gotowe narzędzie i może kolejne elementy zrobić.
Platformę Connecto jak klocki Lego
A.P: Ja często porównuję Platformę Connecto do pudełka klocków Lego. To jest wielkie pudło z nieograniczoną ilością klocków i tak naprawdę wraz z klientem ustalamy, co w jakim kolorze, w jakim kształcie możemy zbudować. A najlepsze jest to, że albo wraz z rozwojem organizacji, albo z chęcią uproszczenia albo skomplikowania procesów, możemy tak naprawdę dowolnie te klocki ułożyć i coś zmienić, zupełnie coś innego – powiązać z innymi klockami, dzięki czemu system jest w stanie zmieniać się, bo organizacja się zmienia, nie ma nic pewnego, i rosnąć z całą firmą.
Jeszcze jakby jeden istotny element, wynikający z takiej modułowości czy tego porównania do klocków Lego. Najwspanialsze jest to, że użytkownik, który widzi potrzebę, widzi, że jakaś drobna zmiana zaoszczędzi mu sekundę, dwie, trzy w pracy, że jest w stanie albo chciałby pobrać daną informację z innego miejsca… – my możemy takie modyfikacje wprowadzać, dzięki czemu jego praca staje się bardziej wydajna, bardziej optymalna. Jak przełożymy sobie takie mikro oszczędności na całe działy, zespoły ludzi i całą firmę, no to dochodzimy do momentu, w którym znajdujemy odpowiedź na pytanie, w jaki sposób zwracają się inwestycje w tego typu narzędzia.
Biała kartka
M.L: Ty wspomniałeś o tym, że porównujesz to do pudełka z klockami Lego… Ja trochę inną analogię stosuję. To analogia białej kartki, czyli jak przychodzimy do klienta, to mamy tą białą kartkę i wspólnie z nim sobie określamy dokładnie, co na niej ma się znaleźć. Nie na zasadzie długopisu, że jak sobie to określimy w dany sposób, to już ciężko jest to zmienić, tylko bierzemy tak naprawdę ołówek, gumkę i to, co sobie zaprojektowaliśmy raz, podlega tak naprawdę stuprocentowej modyfikacji. To, co wspomniałeś, otoczenie, to wszystko zmienia się i ciężko jakby określić, że to co jest dzisiaj, to jutro również będzie aktualne. Więc z jednej strony możemy to modyfikować, jak także dokładać kolejne, nowe elementy.
Czy to się w ogóle opłaca?
Tak patrząc na to, o czym mówimy, słuchając siebie nawzajem, zastanawiam się, że wśród słuchaczy, no bo w końcu będziemy „w internetach” jak to się mówi, pewnie pojawiło się pytanie, czy to się w ogóle opłaca. Gdzieś tam, wiadomo, w tej wypowiedzi pewne takie korzyści chcieliśmy wylistować, ale czy jesteś w stanie jakoś tak nagłówkowo powiedzieć, czy to się opłaca i w jaki sposób?
A.P: Jestem w stanie. I to nawet jakby nie jest tylko moja wiedza i doświadczenie, ale to już nie takie głowy – analitycy Price’a, specjaliści Minolty czy Esselte badali ten rynek. I co się okazuje? Co dziewiąty dokument jest zgubiony. 40 procent pracowników przyznaje się do gubienia lub zapominania o dokumentach. 9 godzin tygodniowo średnio pracownicy tracą czy poświęcają – można powiedzieć – czasu na wyszukiwanie niezbędnych do pracy informacji. To jest olbrzymia ilość czasu, która ucieka, nie jest w żaden sposób kontrolowana, a może być zagospodarowana w zupełnie inny sposób.
Co dziewiąty dokument jest zgubiony. 40 procent pracowników przyznaje się do gubienia lub zapominania o dokumentach. 9 godzin tygodniowo średnio pracownicy tracą czy poświęcają – można powiedzieć – czasu na wyszukiwanie niezbędnych do pracy informacji.
Opowiadałem Ci jak kiedyś byłem u klienta, czekałem na spotkanie z prezesem w sekretariacie, do którego wszedł pan kierownik czy dyrektor, nie poznałem go później, i pytał o jakiś dokument. Już nie pamiętam, czy to była umowa czy faktura. Przy mnie z panią z sekretariatu zaczęli przeglądać segregatory. Najpierw jeden, potem drugi, potem trzeci… coraz bardziej nerwowo. Poświęcili na to chyba 12 czy 15 minut, nie znaleźli tego dokumentu, nie wiem, co się później działo, bo ja już rozpocząłem spotkanie z prezesem, ale to jest to, o czym mówimy.
Każda informacja wprowadzona do systemu, zostaje w nim
Każda informacja, która zostanie wprowadzona do systemu, ona tam zostaje, tworzy archiwum, możemy na jej podstawie później szybko ją znaleźć, podając numer dokumentu, czy nie pamiętając numeru, podając zakres dat, czy kontrahenta, z którym pamiętamy, że od niego ten dokument otrzymaliśmy. I wraz z całą metryką, czyli tymi wszystkimi tagami, parametrami, którymi opisaliśmy dokument, możemy dotrzeć do załącznika, do historii jego obiegu, zobaczyć kto, komu, kiedy przekazywał, jak wyglądał cały proces akceptacji… Co więcej, jeżeli dokument, o którym mówimy, był powiązany, czy był źreódłem dla kolejnego dokumentu… tutaj dla przykładu mogę podać, że jeżeli rejestrujemy pismo, a przyszła do nas faktura kosztowa, no to jakby przekształcamy to do faktury kosztowej.
Czy jeżeli mamy zapotrzebowanie, które zostało zaakceptowane, to może zostać przekształcone do zamówienia, zamówienie do faktury etc. I chodzi o to, aby takich informacji po pierwsze nie przepisywać, jeżeli wynikają z jednego dokumentu i uwzględnione powinny być w drugim. Po drugie, abyśmy mieli pewną historię życia tak naprawdę całego procesu, abyśmy mogli później zobaczyć OK, ta faktura, z czego ona się wzięła? No wzięła się z tego, że było zamówienie, a zamówienie się wzięło z tego, że było zapotrzebowanie, a zapotrzebowanie pojawiło się, bo wynikało z jakiegoś budżetu wewnętrznego, który uwzględniał zakup tego a nie innego elementu.
Rozmowa bez końca
M.L: Artur, ja takie odnoszę wrażenie, że my moglibyśmy o tym rozmawiać tak przez najbliższe sześć godzin. I pewnie moglibyśmy się wymieniać pewnymi doświadczeniami. Natomiast zastanawiam się, czy w tym miejscu nie powinniśmy gdzieś tam postawić kropki i może zaprosić tych, którzy nas oglądają, którzy są zainteresowani, żeby się z nami po prostu już spotkali osobiście, żebyśmy mogli już porozmawiać stricte o ich potrzebach i jak u nich mógłby ten system elektronicznego obiegu dokumentów wyglądać.
A.P: Zapewne masz rację, ale to jest tak wdzięczny, otwarty temat, że trudno jest powiedzieć stop.
M.L: Ciężko powiedzieć stop, ale dajmy ten stop i dajmy szansę osobom, które nas oglądają, żeby mogły się z nami skontaktować, bo oczywiście z wielką chęcią spotkamy się z Państwem, porozmawiamy, przedstawimy nasz system w różnych obszarach i porozmawiamy stricte o Waszych potrzebach, mimo tego czy jesteście korporacją, czy jesteście mniejszą firmą, zapraszamy do kontaktu.